Kamil Labudda pochodzi z Krakowa, gdzie przeżył trudne dzieciństwo: ojciec był alkoholikiem, a w dniu 18. urodzin matka wyrzuciła go z domu. Został bez dachu nad głową, ale uratowała go miłość jego dziewczyny, z którą kochają się aż do dziś. Te zdarzenia z młodości sprawiły, że w ciągu zaledwie kilku lat został multimilionerem i idolem polskich nastolatków. Każde z jego kont na Instagramie i Youtube śledzi ponad 2 miliony osób. Swoje filmy, w których jeździ imponującymi sportowymi samochodami, kręci z wykorzystaniem nowoczesnych kamer i dronów. Po najlepsze ujęcia nie zawahał się pojechać nawet do Czarnobyla. Oto historia jego życia, w której zdradza przepis na sukces w internecie. To niezwykle inspirująca, uniwersalna opowieść o sile charakteru i determinacji w spełnianiu marzeń.

„Budda. Dzieciak ‘98” to wartki film dokumentalny, który mógłby zostać wzorcowym świadectwem dla tych, którzy chcą w życiu osiągnąć wiele, nie mając w ręku znaczonych kart 8

„Prawo jazdy po drodze straciłem” – relacjonuje jeden spośród naprędce skrzykniętych uczestników niespodziewanego wydarzenia. „Założyłam dwa różne buty” – dodaje inna z chętnych wziąć udział w spontanicznym spędzie na którejś z sal „Złotych tarasów”. Organizatorem zaskakującego eventu jest dobrze znany szerokiej yutuberowej widowni influencer Budda. Kamil Labudda, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko bohatera tej opowieści, na wezwanie którego do gromadnego odwiedzenia warszawskiej galerii rzucili się w popłochu jego wyznawcy, jest ekspertem w tematyce motoryzacyjnej. Budda popularyzuje w internecie niniejsze zagadnienie atrakcyjnymi filmami zdobywającymi coraz większe zasięgi. Budda postanowił tytułem eksperymentu udowodnić moc swojego telefonu, z którego wypuścił w przestrzeń sygnał do spontanicznej zbiórki. Akcja się powiodła, publika na miejsce stawiennictwa przybyła licznie. Kamil w branży działa od lat, choć jest niespełna dwudziestopięcioletnim mężczyzną. Dotąd jego kariera rozwijała się harmonijnie, a każde kolejne przedsięwzięcie pobijało poprzednie rozmachem i powodzeniem.

Budda. Dzieciak '98 (2024) -

Życie Kamila nie od początku usłane było różami. Teraz opowiada o nim szczerze i bez skrępowania. Ojciec pogrążony w amoku alkoholowym i nie do końca zrównoważona mama opuścili chłopca, jeszcze gdy ten wkraczał na próg pełnoletności. Może stad wzięło się samozaparcie zdanego na własny charakter młodzieńca. Kamil intuicyjnie wyczuł niezagospodarowaną lukę w branży internetowej i tam odnalazł swoją przestrzeń medialną. Wszystko podparł uporem oraz ciężką pracą. Skutkiem był sukces mierzony nie tylko popularnością ale i wymiernymi, milionowymi zyskami dochodu. „Jak to się dzieje, że was tu tyle jest?” – kokieteryjnie pyta Budda ludzi ściągających na kolejne ze spektakularnych wydarzeń. „Nieważne, co mówią, byle nazwisko dobrze wymawiali” – powtarza utarte credo rządzące od lat na rynku mediów. Kamil nie jest zarozumiały. Oprócz licznych akcji ściśle związanych z motoryzacją organizuje przedsięwzięcia charytatywne. Wśród wyznawców youtubera krąży wręcz legenda, mówiąca iż jest on jedynym człowiekiem w branży, którego nie zmanierował „hajs”. Budda działa z rozmachem. Na firmowany jego osobą pokaz na stadionie narodowym zjawi się komplet chętnych. Krzysztof Hołowczyc, legenda rajdowa, ustawi się pokornie do zdjęcia z Kamilem. „Jest pan szybszy” – przyzna Budda. Weteran szos przyjmie tę laurkę jak coś dla siebie naturalnego. „Ale już niedługo” – wypali po chwili niepokorny influencer.

Budda. Dzieciak '98 (2024) -

Budda. Dzieciak ‘98 to wartki film dokumentalny, który mógłby zostać wzorcowym świadectwem dla tych, którzy chcą w życiu osiągnąć wiele, nie mając w ręku znaczonych kart. Film Krystiana Kuczkowskiego jest wzruszającą i skondensowaną historią opowiadającą los dynamicznie rozsadzający jej ramy. Kamil Labudda swoją żywiołową, dążącą do perfekcji osobowością oraz wrodzoną charyzmą osobistą wystawił realizatorom tego dokumentu piłkę do pustej bramki. Im samym wystarczyło właściwie przystawić tylko nogę, by zdyskontować sukces przekazu. Budda nie jest krasomówcą, przeklina, wplata w swój monolog dziesiątki wyrazów ze słownika innego niż polski. Ludzie jednak kochają boga swojej wyobraźni, który nie dostawszy od losu nic wyegzekwował odeń wszystko. Sceptykom bagatelizującym ewenement karier opartych na umownie kruchej materii internetowej marności może film Krystiana Kuczkowskiego otworzyć szeroko oczy w reakcji szczerego zdumienia. Budda udowodnił, iż także „w sieci” da się zrobić coś pożytecznego, nie uciekając się przy tym do hejtu, obskurantyzmu i przemocy.

0 z 3 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…